Casablanka w Ramadanie.
Ogromne miasto, które pochłania w swym obrębie ponad 3
miliony mieszkańców. Jedna jego strona wpada do Atlantyku, druga chyli się ku
bardzo odległej Saharze…. Ale wrócimy do miasta.
Znowu noc. Mam wrażenie, iż w Ramadanie noce zapadają
szybciej niż zazwyczaj. Ale chyba tylko ja. Muzułmanie narzekają, że słońce za
wolno zachodzi. Lecz, ostatnimi dniami jest go tak mało, iż nie może się
przedrzeć zza gęstych chmur.
Nic, nie jest bardziej ponure, niż noce w Casablance. A w Ramadanie szczególnie.
Ah kana laban! Śpiewa Salif Keita. To nie powinno się skończyć...
A gdzie Pani mieszka?
W hotelu
Tutaj?
Wszędzie
Pokoje hotelowe maja swoje historie. Zamknięte w każdym
detalu, wyposażeniu, pozostawionym śladzie.
Meble nabierają szczególnego znaczenia. Tyle dłoni je
dotknęło...
Lustra, – które zamykają spojrzenia kolorowych oczu...
A łóżko? Te wszystkie miłosne historie....
"Ah kana laban!" To nie powinno się skoczyć!
"El na ba" (...) dalej śpiewa Salif, piosenkę zbyt abstrakcyjną jak na ten moment, ależ czy Casablanka nie jest właśnie taka? Abstrakcyjna?
Okna...Ileż oczu wypatrywało się w to, co za szybą???
Co widzę? Ciemny skrawek nieba. Światła drugiego bloku. Pustą
szarą ulicę.
W ramadanie modlą się.
Chodzę do meczetów. Z różnych zakamarków miasta, docierają do
moich uszu wersety Koranu. Śpiewają sury. Brzmi to pięknie. Nie ma znaczenia że
nie rozumiem. Śpiew ten podnosi upadłą atmosferę miasta.
Ileż modłów wysłuchały te ściany pokoju hotelowego?
Za niedługo wschód słońca.
"Tańcz! Tańcz! Zatańczmy" (...) śpiewa Salif Keita
Tańcz, bo zaraz nastanie czas postu.
Bezsenne noce w Casablance,
w pokoju stworzonym z ludzkich historii.
0 komentarze:
Prześlij komentarz