Recent Posts

piątek, 25 lutego 2011

Tamedakht



 noc

Zimą zmrok zapada już o 17.00, słonko chowa się szybko za góry Atlasu Wysokiego. Gdy ostanie promyki zajdą, ciemność zasnuwa okolice. Jedyne źródło światła to księżyc, gwiazdy i to padające czasami z okien domostw i hoteli.
- chodźmy, to blisko, 3- 4 km spaceru i pokaże Wam jedyną w tej okolicy częściowo zamieszkałą kazbę po Panach Atlasu Wysokiego. Pewno wjedziemy do środka na herbatkę...
Tej nocy nie dane było nam zwiedzić komnat warowni Gloui, zamknięta na 4 spusty, wokół tylko hulał mroźny wiatr i szczekały psy...
Zatrzymaliśmy się na herbatkę w malusieńkim sklepie - jednym miejscu gdzie toczyło się życie we wsi. I to jakie! Wewnątrz na podłodze siedziała gromadka mężczyzn w rożnym wieku. W rekach mieli przeróżne instrumenty muzyczne a nawet szklanki, łyżeczki, kamenie i wygrywali znane hity marokańskie. Cóż to był za koncert!  Z szklanką miętowej herbaty słuchaliśmy i słuchaliśmy aż wybiła północ (...)

dzień
Słonce zagląda przez szpary drzwi mojego pokoju. Otwieram okiennice: z jednej strony Atlas Wysoki a z drugiej lenienie płyną wody rzeki Mellah - w oddali ksar Ait Ben Haddou..
Mieszkam w cudnie położonym miejscu zaledwie kilometr od centrum Ait.B.H. i pól godziny spaceru do kazby Tamedakht.
Otulona ręcznie wydzierganym pokrowcem herbata stawia na nogi. Pora więc wyruszyć do Tamedakth!



Z oberży droga prowadzi w lewo, trzeba przejść drewniany mostek a potem wąskim i krętym asfaltem pod górę. Po chwili po lewej stronie wyłoni sie zza wzniesienia KAZBA, cacko ulepione z gliny.




Niegdyś zamieszkała przez rodzinę Glouich. Teraz straszy zburzonymi przez czas wieżami, pustymi oknami przez które widać druga stronę gór. Ale i  ma też swoich mieszkańców, nie są to potomkowie Gloui, ale wielodzietna rodzina wynajmująca najmniej zniszczone skrzydło warowni. Dzisiaj po krętych i wysokich schodach, pustych salach balowych biegają małe stópki dzieciaków,  przechadzają się duchy władców a na zrujnowanych wieżach wysiadują w gniazdach  bociany. Wędrując po kazbie, warto wejść na dach (opłatę za wejście 10 dh /osoba pobierają rodzice dzieciaków z kazby) czasami tez można natknąć się na zagubiony bucik Kopciuszka.... 


Warownia znajduje się prawie w centrum wioski, wychodząc droga prowadzi Cię przez wioskę, najpierw wąskim pasem asfaltu potem ubitym traktem prosto do Kazby Ounila (mały hotelik ). Po jednej i drugiej stronie mijasz małe domki z gliny – czerwonej – jak cały krajobraz wokół.

W Tamedakht można znaleźć wszystko co potrzeba do życia. Jest meczet, i grobowiec marabuta,




i słynny sklep spożywczy,  który w nocy zamienia się salę koncertową :)


Spragnieni mogą napić się herbaty w saloniku 



Domy w Tamedakht są porządnie ulepione a niektóre z nich pięknie zdobione. 




Warto rzucić okiem na sztukę jaką ukazują nam drzwi czy framugi okien, niektóre zdobione nieśmiertelną ręka Fatimy, która chroni przed złym lichem. 




Jest też malutki cmentarz....




A my idziemy dalej. Mapa pokazuje iż można wędrować aż do przełęczy Tizn't Telouet,  mijając po drodze np. kopalnie soli kamiennej. Jest to jednak wyprawa na cały dzień ( z noclegiem w Telouet ) bo ok. 60 km.




Można tez zakończyć wycieczkę np. w kazbie Ounila.
W kazbie – hoteliku na tarasie maja parę stolików. Warto tam usiąść na herbatę.
Cisza. Słońce sięga zenitu. Słychać odgłos przełykanej herbaty.
Smak goryczy rozpływa się w ustach. Uderza do krwi. Stawia na nogi. Rozgrzewa jak południowe słonce.
Cisze przerywa ryk osła, nawoływanie muezina na modlitwę oraz głos gospodyni która szuka syna
- Ismail! Ismail!
- Naam? (tak?)
- Arzi ! (podejdź!)

16 letni chłopak o kędzierzawej czuprynie zbiega po schodach, rzucając nam ukradkowe pełne ciekawości spojrzenie....

 Cała trasa,  tam i z powrotem, zajmuje ok 3 h spacerem, od miejsca noclegu aż do Kazby Ounila. Nie warto się spieszyć...

Dom w którym mieszkam w przy Ait Ben Haddou emanuje spokojem, siedząc na tarasie mogę zajadać się tagijne obserwując krajobraz dookoła. Jest jak filmie. 




ps.: psy mile widziane, gospodarz - Marokańczyk -  ma dwa. ( i dwa koty które tez wylegują się na kanapie tylko ze z drugiej strony tarasu :) )



poniedziałek, 14 lutego 2011

Riad

...w moim ogrodzie


Puk – Puk – aby wejść do środka marokańskiego domu, należy zapukać kołatką a raczej ręką Fatimy, bowiem taki kształt przyjmują w większości w medynie. Według wiary, ma chronić domostwa przez złym i nieproszonym gościem.
Po otwarciu drzwi – zgodnie z tradycyjnym układem w arabskich domach – wchodzi się na patio. I teraz, w zależności czy gospodarz biedy czy bogaty, patio może być ogrodem i wtedy jego dom nazywa się Riadem. Co dosłownie znaczy ogród  otoczony murem.
Riady  to piękne domy. Wnętrza, ilustrują sztukę arabską. Mozaiki ręcznie układane na ścianach a na podłogach motyw zellig czyli kolorowe kwadratowe płytki (układanka). Zamiast obrazów " wiszą: koronkowe ręcznie rzeźbione w zaprawie gipsowej stiuki. Przeważnie ukazują  geometryczne i roślinne wzory, czasem tworzą trójwymiarowy obraz. Sufity – z drewna cedrowego -  ręcznie rzeźbione, zdarza sie że i  malowane. Sufity wtedy wyglądają jak ukwiecona łąka wiosną.

cdn...