Recent Posts

sobota, 17 grudnia 2011

dolina rzeki Draa

                                               


Są takie miejsca w Maroku, które od zarania dziejów pełniły funkcję uczęszczanych i popularnych szlaków handlowych. Jednym z najważniejszych, był odcinek rzeki Draa, od Zagory po Agdez i dalej, przez góry Atlasu Wysokiego aż do Marrakeszu. Mowa tu, o fragmencie transsaharyjskiego szlaku karawan,  współtworzył on historię obecnego Maroka.    



Draa jest najdłuższą rzeką w Maroku, ma 1100 km. Rzeką bez wody, gdyż w jej korycie tzw. "oued" woda występuje tylko okresowo. 


Najwięcej jest jej w porze deszczowej czyli zimą. I jest regulowana za pomocą tam. 



Wypływa z gór Atlasu Wysokiego i kieruje się w stronę Algierii aby zakręcić przy granicy, zginąć w piaskach Sahary i wpaść do oceanu w okolicy Tan Tan .
Dużo by można pisać o Draa. Wspomina o niej w zamierzchłych czasach w V w. p.n.e.  Hanno, żeglarz kartagiński, który odwiedzał często zachodnie wybrzeże Maroka i handlował z tubylcami.
Natomiast grecki uczony, Klaudiusz Ptolemeusz (90-168 n.e.) naniósł ją na mapę świata.
Obecnie – pewno z racji malowniczych widoków - najczęściej wspomina się jej fragment od miasteczka Agdz do M'Hamid. Ten odcinek o długości 100 km zwany szlakiem 1000 kazb.



(...) Wjechaliśmy do Agdz, po ponad godzinnej przeprawie przez góry Saghro, podczas której, towarzyszył nam krajobraz księżycowy. Nagle nasze oczy ujrzały ogromne zielone oazy i życie które się toczyło w tym sennym zwykle miasteczku.




Agdz (patrz post: "Agdz"), było drugim miastem jadąc z Timbuktu do Marrakeszu, w którym zatrzymywały się karawany  (ostatnia karawana przeszła przez góry Atlasu Wysokiego i przełęcz Tiszka w latach 30') .
Teraz, parkują tu ciężarówki a funduk zmienił się w barwny targ, gdzie handlarze zachwalają daktyle z regionu, gdyż droga ta nadal pełni rolę najważniejszej trasy handlowej z Zagory do Marrakeszu.

Z Agdz, nowiutka asfaltowa droga, prowadzi do Zagory.  Stary szlak mamy po lewej, ale ludzie są teraz wygodni i coraz częściej  zostawiają swoje kazby z gliny i budują nowe domy z pustaków tuż przy drodze, gdzie dotarła cywilizacja i łatwiej jest im żyć.


Ale to własnie z tych rejonów, wywodzi się potężna XVI wieczna dynastia Sadyttów, kóra rządziła Marrakeszem. To tędy, sułtan Ahmed Al Mansur wyruszył na wyprawę do Timbuktu,  po złoto. Wyprawę zakończył sukcesem. On sam został nazwany "Złotym Sułtanem". 
Nie tylko złoto tedy przewożono, ale też niewolników z głębi Sahary z tzw.: "Czarnej Afryki".  Zajmowi się uprawą poletek w oazach. Do dziś zamieszkują te rejony, mają ciemną skórę, a kobiety noszą zazwyczaj , czarnego koloru wierzchnie okrycie.  To Harratyni, od słowa "harratin" czyli oracz. 


A dlaczego szlak 1000 kazb? Mianowicie, kiedy na tron w XVII wieku weszła kolejna dynastia Alawitów i pod rządami sułtana Mulaja Ismaila rozpoczęły się walki pomiędzy plemionami zaczęły powstawać warownie czyli kazby i obronne wioski "ksary" . c.d.n......(...)








środa, 9 listopada 2011

" tron na wodzie"


Meczet  wybudowany na życzenie króla Hassna II (1956- 1999 - lata panowania ) kiedy to w dniu jego 51 urodzin wyraził takie życzenie. Nosi jego imię.
Budowę rozpoczęto w 1986 roku a ukończono w 1993 roku. Nie było łatwo wybudować taką świątynię, która miała być największa na świecie ( po Mekkce). Obecnie jest to 3 co do wielkości budowla, po meczcie w Mekkce -  jak napisałam -  i w Dubaju.
Było wiele głosów sprzeciwu, gdyż budowa meczetu pochłonęła ponoć 650 milionów dolarów a pieniądze te pochodziły ze składek mieszkańców Maroka. Opowiadają, iż chodził po domach "poborca", który w zamian za obowiązkowy datek wystawiał ... dyplom, jako dowód wpłaty. Co niektórzy maja go do dzisiaj , czasami z duma powieszony na ścianie.
Ale nie o wielkość chodzi  ale o sposób wykonania. Dzień i noc pracownicy pod rozkazami architekta Michela Pinseau i Francisa Bouyguesa ( jeden z założycieli francuskiej grupy budowniczej)  tworzyli to dzieło. Mówi się, że jest to "tron na wodzie" i tak właśnie jest, gdyż meczet  stanął na sztucznie usypanym terenie na wodach Oceanu Atlantyckiego ( obmywany jest z 3 stron ). Została tu spełniona zasada tronu Bożego, który łączy dwa żywioły: wodę i niebo. Wodę widać przez oszkloną podłogę ( fragment)  wewnątrz świątyni.  Górny dach jest otwierany ( pilotem) podczas ważnych wydążeń jak np. święta religijne, toteż modlący "styka" się i z niebem i z wodą.




Trudną objąć świątynie wzrokiem, idąc przez plac, który może pomieścić 80 tys. wiernych do meczetu po pierwsze, potrzebujemy na to kilka minut a po drugie, patrząc na minaret, może nam się zakręcić w głowie...



Minaret ( wieża z której muezin nawołuje na modlitwy) ma bowiem 210m. wysokości ( najwyższy na świecie). A z ciekawostek: jest kopią XII wiecznego minaretu "Kutubija" w Marrakeszu .




W Maroku, innowierca nie przekracza bram meczetów. W przypadku tego, jest udostępniony do zwiedzania w określonych godzinach ( rano i w południe) i tylko z przewodnikiem.  Komu to nie będzie dane, warto podejść po głównej bramy, otwieranej codziennie przed modlitwami, stanąć w drzwiach i przyjrzeć się dokładnie jak wygląda w środku. Można robić zdjęcia, nie wolno filmować i należny być skromnie ubranym ( paniom nie przystoi odsłaniać pośladki i biust).



Wierny, który idzie na modlitwę, ściąga buty wchodząc do środka ( wcześniej dokonał ablucji ) i zabiera je ze sobą. Sala modlitewna może pomieścić 25 tyś. osób ( nigdy ponoć nie była nawet w połowie wypełniona), jakkolwiek lepiej wsiąść buty pod pachę niż później ich szukać. :) . Na zjęciu powyżej: wejście dla mężczyn.


                                                        wejście dla mężczyzn

Wrota prowadzące do wnętrza świątyni wykonane są z drewna cedrowego ( najwyższej klasy drewno) obite mosiądzem, ręcznie rzeźbione i otwierana za pomocą pilota...


Małe drzwi otwierane są dla spóźnialskich lub dla tych którzy chcą wyjść przed końcem modlitwy .


Osobne wejście mają kobiety, a jak już są w środku , to aby nie rozpraszać uwagi mężczyzn udają się pięknie wykonany balkon również z drewna cedrowego i również rzeźbiony.




                                                     wejście dla kobiet - małe drzwi po prawej


Granit, marmur, szkło, drewno czyli materiały których użyto do ozdoby wnętrza meczetu, nadają mu surowy i zimny styl.


Marokańscy artyści ( 6 tysięcy)  przez pięć lat układali mozaiki....z tradycyjnie wypalanych i wykonanych płytek.






Casablanka, gdyby nie meczet, byłaby pomijana przez większość turystów szerokim łukiem, jako miasto nowe, bez atrakcyjnych zabytków, przemysłowe, twór kolonializmu... A tak, świątynia, pomimo iż nie jest tłumnie odwiedzana przez wiernych, jednak przyciąga. Hassan II pewno się tego nie spodziewał.
Plac przy świątyni jest  miejscem spotkań, gdzie w cieniu kolumn można odpocząć, uciąć sobie drzemkę, urządzić piknik, pograć w piłkę, umówić się z ukochanym...








To tyle wirtualnego "spaceru".  Historii ciąg dalszy podczas zwiedzania meczetu na wyprawach z Martinitours :)

niedziela, 6 listopada 2011

Ile to kosztuje? SHal taman dialu?

"(...) Drobne nieporozumienie co do ceny - zaśmiał się - stary numer: zrobić awanturę, kiedy materiał jest już ucięty i zrzucić winę na sprzedawcę. Teraz ona sie obrazi i odejdzie, zostawiając biedaka z głową w dłoniach, za kilka minut wróci i łaskawie zaoferuje mu połowę ceny.
- I on jej sprzeda?  - Byłam zbulwersowana.
- Oczywiście. I tak zaśpiewał jej dwa razy więcej, niż to jest warte, więc oboje odejdą zadowoleni. (...)*


W Maroku robi się rewelacyjnie zakupy, gdyż cenę ustalasz sobie sam, oczyścicie nie wszędzie można się targować, gdzie to robimy? Tak czytelniku zgadłeś:  na targach czyli po marokańsku " souk" (targ), ale tylko tam gdzie sprzedawca oferuje nam jakiś wyrób, rękodzieło. Nie targujemy się na: straganach z warzywami, owocami, daktylami itp. Ceny podane są za kilogram. Nie targujemy się również w: sklepach państwowych, kawiarniach restauracjach ( chociaż zawsze można spróbować :) ). Targowanie jest o tyle fajną zabawą, że nie ma żadnych ustalonych reguł, właściwie sami je ustalmy podczas zakupów. Kupując, zawsze próbujemy zejść z ceny. Robimy to jednak z głową. Nie kupimy torebki ze skóry wielbłądziej za 5 euro. I my i sprzedawca mamy rozeznanie co do cen na rynku.



Miłośnicy pięknych przedmiotów ręcznie robionych maja w czym wybierać, spacer po "souk" gdzie stargany wypełnione są kolorowym towarem jest  przygoda. Od nadmiaru kręci się w głowie... Ale warto wiedzieć że dany rejon w Maroku ma swoją specyfikę i tylko w Fezie kupimy tradycyjne, ręcznie szyte pantofle "babouches" a w Essaouira wyroby z drewna tujowego. Takich przykładów jest wiele. Tyle w ramach wstępu do rodziału: Jak? Gdzie? I co kupic w Maroku. c.d.n.

* fragment z książki " Podarunek z przeszłości" J. Jonson

Sserbil, lbelya, babouches....czyli BUTY

sobota, 5 listopada 2011

henna



Henna czyli lawsonia bezbronna.
Krzewy te najlepiej czuja się w klimacie gorącym, tak jak na wschodzie Maroka, na ternach gdzie temperatura przekracza 35 C. Uprawia się ją najczęściej w oazach, ta ze zdjęcia pochodzi z oazy w okolicach N'Kob i jest bardzo dobrej jakości czyli nasłonecznione liście krzewu gromadzą duże ilości czerwono - pomarańczowego barwnika lawson (naftochinon ).



Aby wytworzyć barwnik, liście krzewu suszy się tak aby powstał proszek, zielonkawy. Podróżując po Maroku np. doliną rzeki Draa, można kupić ów  proszek w sklepach spożywczych, od ulicznych sprzedawców, na "souk" ( targu) .
Każda Marokanka wie, jak wykorzystać właściwości henny i użyć tej rośliny do ozdoby ( malując ciało, wzmacniając włosy ), jako lekarstwo ( ma właściwości: antyseptyczne,  przeciwgrzybiczne , ściągające skórę i zapobiegające  poceniu stóp i rak, łagodzi zrogowacenie skóry pięt ) oraz w celu odgonienia złych uroków i "na czary".
Jak zrobić samemu w domu pastę do malowania: jak już zdobędziesz proszek, to rozcieńcz go albo sokiem z cytryny albo oliwa z oliwa i woda - uzyskasz w ten sposób naturalnie przyrządzą pastę z henny do malowania. Można dodać trochę zmielonej kawy, następnie taką pastę należny zostawić na kilka godzin bez dostępu powietrza aby wydzielił się barwnik. Naturalna henna jest rudo - pomarańczowa , można tez znaleźć tak zwaną "czarną hennę" ale w większości jest naszpikowana chemią ( jak jest domowej roboty to dodaje się do zielonego proszku z henny trochę indygo, wówczas można uzyskać ciemny kolor ). Należy uważać na tą " czarną hennę" gdyż może bardzo podrażnić skórę.
Malowanie ciała henna w Maroku to ważny rytuał w codziennym życiu ale też rytuał związany ze wszystkimi uroczystościami jak: ślub, obrzezanie, święta religijne,  "mussemy"  i inne znaczące  wydarzenia. Ciało malują i kobiety i mężczyźni i dzieci .  Tradycyjna  "henna berberyjska " to nią są kwiatowe lub roślinne elementy malowane głównie przez młode dziewczyny a takie "placki" wewnątrz dłoni na opuszkach palców i prawie całe stopy są "zanurzone" w hennie. Taka "dekoracja" ma praktyczne znaczenie, chroni skórę przez silnym słońcem, przed wysuszeniem , pękaniem...
Jak kobieta ma "wielkie wyjście" i chce ładnie wyglądać to maluje roślinne elementy i kwieciste na swoim ciele. Na przykład przed ślubem, kiedy to dziewczęta zbieraj się razem w domu panny młodej i ozdabiają się nawzajem, malując te piękne wzory często przez kilka godzin lub cały wieczór.


Mówi się, ze po ślubie dziewczyna nie musi nic robić dopóki utrzymuje jej się henna na dłoniach. Przeważnie są to 2 tygodnie. 


Jak już mamy namalowany wzór to należny odczekać aż zaschnie, następnie zeskrobać a potem utrwalić wzór delikatnie obmywając go wacikiem nasączonym herbata.


Ot, i to całą historia. Dodam jeszcze ze na zdjęciu możesz zobaczyć jak wygląda naturalna henna, rozrobiona sokiem z cytryny. Dla kobiet w Maroku malunki henną maja dwojakie znaczenie: albo praktyczne, szczególnie na pustyni gdzie jak pisałam bardziej chronią się przed słońcem niż dekorują oraz eleganckie jak nasz "manicure " kiedy udają się na imprezę :)

poniedziałek, 31 października 2011

tajin



Tajine ( czyt: tadżin) to gliniany garnek, który ma każda gospodyni w Maroku.  Nie jeden a kilka, począwszy od takiego malutkiego dla jeden osoby a skończywszy na takim który pomieści danie dla 6 osób. Tadżin  składa się z misy i szpiczastej pokrywy , najlepiej z dziurką aby uchodziła para podczas duszenia.
Wszystkie potrawy w Maroku tradycyjnie duszone są właśnie w takich glinianych garnkach i nazwa danej potrawy pochodzi od nazwy tegoż naczynia, np.: "tajine djaj" (  garnek z kurczaka) .
Chcą zamówić coś na obiad lub kolacje w restauracjach mówimy iż chcemy" tajine", czyli garnek, a jaki garnek to juz zależy gdzie jemy. Jak w lokalnej jadłodajnie lub w domu,  to kucharz da nam akurat taki, jaki zrobił na dzisiaj. W restauracjach, gdzie mamy karty "menu", możemy sobie wybrać czy chcemy:
tajine wołowy, jagnięcy, rybny itp...



Kupując garnek wybieramy dobrze ulepiony, nie popękany, nie malowany kolorową farbą wewnątrz. Na zewnątrz może być pomalowany, bo to w duszeniu potraw nie przeszkadza. Z dziurką czy bez? Zdania są podzielone, najlepiej samemu wypróbować, ja jestem za dziurką.
Można go położyć w domu na gazie, na palniku z płytą aby się nie przypalił. Można jak w Maroku dusić używając butli gazowej. Sprawdzi się  nawet na piknikach pod namiotem.  Można, jak moja sąsiadka tradycyjnie na dachu, wykorzystując taka specjalna podstawkę na węgiel drzewny, który kupuje się najczęściej tam gdzie garnek .



Stragany z garnkami znajdziesz wszędzie, w całym Maroku, gdyż jest to ogólnodostępny towar do codziennego użytku. Jak już kupisz,  wystarczy na początek przed duszeniem potraw, zagotować w nim wodę, a potem cieszyć się fantazjując z produktami.



Marokanki wrzucają do garnka, to co akurat maja w danym dniu pod ręką. Dlatego "tajine" to danie pełne niespodzianek. Zawsze.
Bisaha!

niedziela, 30 października 2011

tmer - daktyle

                                  marokański "red bull":

Wrzuć do miksera garść daktyli (bez pestek :) ), dosyp migdałów, zalej to wszystko mlekiem lub kefirem i zmiksuj. Stawia na nogi lepiej niz poranna kawa. 

Daktyle są podstawowym składnikiem w kuchni marokańskiej, szczególnie na wschodzie Maroka, na pustyni. W sezonie - w październiku - smakują wybornie, gdyż są najświeższe. Prosto z palmy - rozpływają się ustach. :)



Najlepsze pochodzą z rejonu Tafilalet i nazywają się "buffugus". Są duże, mięsiste i bardzo słodkie. Kupując daktyle, wybieraj te, które maja błyszczące skórkę, nie są matowe lub szare. Małe, twarde, zasuszone białawe daktyle są wykorzystywane na mączkę daktylowa z której wypieka się placki, dodaje do ciast lub łączy z mąką jęczmienna i piecze chleb. 
Ze świeżych daktyli robi się gesty sok. Nomadzi często wyrabiają pastę daktylową, czyli do daktyli dodają kozi ser, susza   i ... trzymają w kieszeni spodni jako przysmak, który daję energię a nie psuje się i możne być długo przechowywany ( niekoniecznie w kieszeni spodni ;) ).
W  Ramadanie ( miesiąc postu) daktyl to podstawowy składnik śniadania czyli "iftar" . Często rozpoczyna się od niego ten świąteczny posiłek, zapijając daktyl mlekiem. Daktyle są bogate w cukry proste, które nie wymagają procesu trawienia oraz w potas, dlatego po całodniowym poście jest wręcz wskazane aby od nich rozpocząć pierwszy posiłek.



Daktyle powinni jeść wszyscy którzy dbają o zdrowie gdyż : " (...)zawierają witaminę A, C, B1, B2 i PP, potas, żelazo, fosfor i magnez. Dzięki zawartości sporej ilości błonnika, zapobiegają zaparciom, obniżają poziom cukru i cholesterolu we krwi, łagodzą objawy menopauzy.Wykazują też właściwości przeciwbólowe, przeciwzapalne i przeciwzakrzepowe, a dzięki zawartości antyoksydantów wzmacniają organizm przeciw niektórym chorobom.(...)"(korzystałam ze strony internetowej "mamzdrowie" ) .
Działają również jak aspiryna oraz obniżają ciśnienie!

W sezonie na "souk" targu można obkupić się w daktyle na cały rok, te świeże , nie całkiem ususzone, należny przechowywać w lodówce gdyż sfermentują.





Warto wybrać się na zbiory daktyli lub na "mussem" - święta do Erfoud w październiku. Można wówczas skosztować  lub dowiedzieć się wszystkiego o daktylach z rożnych zakątków Afryki.
Zrywanie daktyli to ciężka praca, wykonują ja mężczyźni. Należy wdrapać się na plamę i ściąć cała gałąź albo obłupać maczugą. Wcześniej te z najlepszych gatunków obwiązuje się siatkami, aby nie rozkradły ich ptaki. Daktyle suszy się na gałęziach.

                                          jeszcze niedojrzałe....


                                               już prawie....




                                                mmm...jeszcze miesiąc


Warto wiedzieć, iż jak nieznajomy wręczy nam daktyla, to jest to dowód największej sympatii, a możne pierwszy krok do wesela. Natomiast ślubując miłość "zagryzamy" formułkę daktylem i popijamy mlekiem.
aby mieć szczęście należny zjeść nieparzystą liczbę daktyli...uważając jednak na ilość bo daktyle to afrodyzjak. :)


ps: nazwa "daktyle" to po grecku palce " daktylos" , a wymyślił ją ponoć Arystoteles który zajadał się tymi owocami.
ps: a co z pestkami?  Tych też się nie marnuje, po namoczeniu wykorzystuje się je jako pasza dla wielbłądów

wtorek, 2 sierpnia 2011

Spotkajmy się w Casablance




"Reanult: No to co cie przywiodło do Casablanki?
Rick: Moje zdrowie. Przyjechałem do Casablanki leczyć się u wód.
Reanult: Wód? Jakich wód? Tu jest tylko pustynia.
Rick:  źle mnie poinformowano (...)."

Na pytanie jaka jest Casablanka i czy warto czy nie do nie przyjechać, każdy odpowie sobie sam, oczywiście już po wizycie w tym - w dalszym ciągu - największym mieście w Maroku ( 3 i pól miliona mieszkańców). Mogę napisać tylko tyle, że każdy miłośnik architektury z okresu XIX - XX wieku - z dużym naciskiem na styl mauretański i art deco,  a także miłośnicy Francji , przykurzonych wspomnień, historii szpiegowskich z okresu II wojny światowej powinni to miasto odwiedzić.
No dobrze, a co z tymi którzy szukają romantyzmu? - zapyta czytelnik
Odpowiem parafrazą: kto szuka nie błądzi :) !

Jeśli jesteś turystą objazdowym lub w „przelocie” albo po prostu musisz przejechać przez Casablankę i masz chwile czasu ( 3 godziny wystarcza ) to proponuję wsiąść w czerwoną taksówkę „pettit taxi” i objechać najbardziej znaczące miejsca w tym mieście. Mając na uwadze: meczet budowany z polecenia króla Hassana II, symbol kolonializmu czyli okolice placu Mohameda V oraz pobliską medynę (stare miasto).
Na koniec, możesz się udać na spacer bulwarem „La Corniche” pomiędzy dzielnicami Ain Diab i Anfa – ulubione miejsc spaceru mieszkańców Casy nad oceanem, usiąść w jednej z eleganckich nadmorskich kawiarni i napić się np. soku ze zmiksowanych różnych owoców.

To jest tak zwany standard turystyczny. Oczywiście, nie zobaczysz Casablanki – taka jaką ona jest – ale będziesz miał namiastkę obrazu tego miasta  i pewno chęć lub niechęć powrotu .

Zobaczmy zatem co oferuje nam Casablanka lub jak by powiedział tubylec Dar al-Baydā  
Zapraszam na spacer!.

Czytelniku, wyobraź sobie, że na początku I wieku n.e. tereny m.in. obecnej Casablanki rządzone były przez Rzymian, dla których północne Maroko, to była ich  Mauretania ze stolica w Tangerze .
Jednakże tymi, którzy zamieszkiwali te rejony, to były ( i są )  plemiona Berberów, te dwa najsłynniejsze to : „Zenata” i „Bourghwatiyins”. Plemiona te zamieszkiwały rejon który nosi nazwę  Tamassna i który skupiał w sobie około 40 osad , między innymi Anfa w rejonie Chaouia ( w wolnym tłumaczeniu grillowane mięso ) .
W Anfie  zatrzymajmy się na dłużej, gdyż tu narodziła się historia obecnej Casablanki. 


                                                  zdjęcie: widok na Anfa w 1572 roku , źródło: Wikipedia

Anfa, było to handlowe miasto, obwarowane wysokimi murami, które istniało już w XI wieku i miał oznaczenie jako stolica regionu Tamassna. W XIII wieku mieszkańcy Anfa zaczęli handel z Hiszpanami, Włochami i Portugalczykami. Ponoć Anfa była również siedzibą piratów, co było  powodem zniszczenia miasta przez Portugalczyków. W 1468 roku z rozkazu króla Portugalii Anfa została zmieciona z powierzchni ziemi . Mieszkańcy, którym udało się uciec osiedlili się w innych bezpieczniejszych okolicach. Anfa przestała istnieć. 
Dopiero w XVIII wieku sułtan  Sidi Mohammad Ben Abdellah zaczął odbudowywać miasto na nowo. Ciekawostką jest skąd wywodzi się nazwa miast. Otóż sułtan  wśród ruin spalonej Anfy dostrzegł jeden dom który ocalał , był na nim hiszpański napis „Casablanka” co oznacza: "biały dom" a  w języku arabskim to "dar-el- beida"  (...)
Pod rządami sułtana zaczęła powstawać medyna „qdima”. Wybudował meczet, szkółkę koraniczną i łaźnie. Później zaczęła powstawać dzielnica w której żyli i dalej mieszkają żydzi : „mellah” co oznacza słony . Trzecia cześć medyny to „tanker” gdzie osiedlili się rzemieślnicy.
Zanim zaczynimy zwiedzać medynę, napijmy się soku . Na przeciwko hotelu Hayyat Regency, tuż przy murach medyny, pomiędzy ulicznymi straganami przemytników towaru z czarnej Afryki bądź z Hiszpanii znajdziesz rewelacyjne pijalnie soków.  


 zdjęcia: "avoca asir" - czyli sok ze zmiksowanego awokado z sokiem pomarańczowym plus migdały, figi, daktyle, rodzynki :) pycha! 


Jeśli jesteś wieczorem w niedzielę w Casablance, udaj się w okolice bramy Bab Marrakesz / to dzielnica żydowska/ . Spacer pomiędzy straganami, to uczta dla wszystkich zmysłów! Zapachy, kolory, zachwalający swe towary sprzedawcy, tłumy ciekawskich i kupujących... Kręci się w głowie o tego i masz wrażenie ze czas stanął, atmosferę podkręcają "lampy gazowe" podświetlając stragany... Prawdziwa magia!