- hmm, żadne czary nie działają. Bo i po co Ci one, bez zaklęć i magicznej różdżki możesz się przenieść do labiryntu 9000 tysięcy uliczek medyny feskiej.Gdzie czas się zatrzymał jakby w średniowieczu, gdzie ludzie żyją razem ze zwierzętami i spacerując wśród osłów, mułów i tradycyjnych Fassi można odnaleźć prawdziwe skarby.
Gdzie tak jak na zdjęciu możesz spacerować nawet po zmroku, gdyż główne ulice tak jak i ta, są podświetlone lampami.
Zanim zagłębimy się w ten labirynt ulic, chodźmy poza miasto, do jednego z dwóch bastionów budowanych w XIV wieku, gdyż roztacza się stamtąd znakomity widok na stare miasto czyli medynę El - Bal.
Fez lub jakby napisali Francuzi: Fès - pierwsza stolica Maroka - jego dzieje utkane są tak misternie jak motyw kafli ceramicznych zwany zellig. Pięknie poprzekładane płytki koloru zielonego i białego poukładane na podłogach np.: świątyń lub tradycyjnych domów z ogrodami czyli Riadów . Historia miasta układna jest już przez ponad 1200lat . A kolory Fezu to właśnie bieli ( kolor używany podczas ważnych uroczystości bądź wydarzeń i zieleń czyli kolor religii ) .
Do historii miasta wrócimy przy okazji, na razie zabieram Cię na spacer po tej starej medynie. Wszystkiego będzie nadmiar: ludzi, zapachów ładnych lub nie, towarów, dźwięków, kolorów ...
Pytasz jak iść aby sie nie zgubić?
odpowiadam: podążaj za swoim nosem.
„Allach Akbar....”
- "Bóg jest wielki! A modlitwa jest lepsza niż sen" - wybudza głos muezina przed wschodem słońca. Ich nawoływania, które rozlegają się z ponad 300 meczetów zamkniętych w starej medynie (starówka) Fas al – Bali, docierają do uszu wiernego i...niewiernego.
Ludzie budzą się. Medyna, której początki to rok 789 ( z polecenia Idrysa I (założyciel pierwszej dynastii w Maroku: Idrysydów) zaczęto budować miasto, a jego syn Idrys II miasto rozbudował ) - ożywa. Cienkie ściany domów przepuszczają każdy dźwięk. Słuchać poranną toaletę sąsiada, włączone radio, gwizd gotującej się wody na herbatę, płacz dziecka, ryk osła..
Za chwilę w różnych zakątkach medyny zaczną otwierać się drzwi i będą wychodzić ludzie do pracy, dzieci do szkoły, żebracy pod meczety, chorzy i bezdomni na ulice...
Za chwilę w różnych zakątkach medyny zaczną otwierać się drzwi i będą wychodzić ludzie do pracy, dzieci do szkoły, żebracy pod meczety, chorzy i bezdomni na ulice...
W miarę nastawania dania życie w medynie nabiera tempa. Dzielnice, na które jest podzielona, zaczynają rozbrzmiewać muzyką. Zależnie od tego, kto i co będzie tam robił: stolarz dłubał w drewnie, kowal kuł w metalu, sprzedawca głośno zachwalał swój towar.
Warto dać się ponieść tej fali życia która wypełnia te wąski uliczki miasta i zmierzać gdzie nos nas poniesie. I tak wszystkie drogi prowadzą do samego serca starówki czyli tam gdzie jest najważniejsza świątynia – meczet Al.-Karaouine a niegdyś Uniwersytet. ( więcej informacji poniżej).
Można zacząć spacer od miejsca które nazywa się Rcif ( wygodnie podpytać taksówkarza, których pełno jeździ po mieście w małych czerwonych „pettit taxi”)
W obrębie Rcif, trafisz pewno na tak wąskie uliczki, iż idąc z wciągnietym brzuchem, może dojrzysz skrawek błekitnego nieba.
Kierując sie z Rcif w stronę meczetu Al - Karaouine trafisz po drodze na wieki „supermarket" pod gołym niebem. Czyli uliczkę gdzie po jeden i drugiej stronie będą kramy ze smakołykami.
W zależnosci od sezonu są straganiki z sezonowymi warzywami lub owocami,
jak np ten karton pełny cierpkich liczi
oraz kosze pełne oliwek...
Tam gdzie zaułek rzeźników na liściach pietruszki rozłożyły się baranie kiełbaski,
a czasem wisi i głowa wielbłąda.... który nadal jak gdyby nigdy nic tajemniczo się uśmiecha....
Jak już kupisz mięso do tajine (potrawa duszona w glinianym garnku o takiej właśnie nazwie), to tradycyjnie uduś je, tak jak to robią gospodynie feskie, dodając smalec wielbłądzi.
Kupisz zamknięty w plastikowych pudełkach lub wedle gustu może też być lekko słonawy smalec wołowy.
Obok smalcu w miskach wyłożone masło domowej roboty :)
Jednym ze skarbów na straganach są domowe wytwórnie nabiału, ot taki twarożek który kiedyś robiły nasze babcie, tu wyleguje się na liściu palmy.
Zaraz obok, ulokowały się stoiska gdzie na wielkich patelniach, które wyglądają jak głowy smażą się cienkie jak pergamin naleśniki "warka" lub "ouarka", z których to można zrobić np. "bastilla" czyli tort z nadzieniem - tradycyjnie - z gołębia :)
Taki ciepły i chrupiący możesz kupić za parę dirhamów /3 MAD/ prosto z "patelni" i zjeść na sucho.
To kulinarnych wariacji ciąg dalszy, gdyż przemieszamy się teraz przez "souk" rybny. Z Atlantyku lub z Morza śródziemnego można kupić codziennie za wyjątkiem piątku. Wówczas - w ten odświętny dzień - rybami się nie handluje.
Taki ciepły i chrupiący możesz kupić za parę dirhamów /3 MAD/ prosto z "patelni" i zjeść na sucho.
To kulinarnych wariacji ciąg dalszy, gdyż przemieszamy się teraz przez "souk" rybny. Z Atlantyku lub z Morza śródziemnego można kupić codziennie za wyjątkiem piątku. Wówczas - w ten odświętny dzień - rybami się nie handluje.
Kupując ryby lub owoce morza w Maroku, możesz je wziąć nie wypatroszone lub sprzedawca obierze, wyczyści a nawet pokroi na takie kawałki akie chcesz. Powinno się wówczas zostawić parę MAD napiwku za taką usługę.
i kolejne stoisko
Fez to nie miasto gdzie na stołach królują najlepsze potrawy przyrządzone z ryb / patrz etykieta "Kuchnia" / ale są w medynie i nowym miesicie stoiska gdzie można zjeść (przeważnie na wynos) smażone krewetki, podane w szarym papierze jak frytki lub sardynki grillowane a nawet restauracje gdzie można skosztować "tagjine" rybny.
Z targu rybnego, gdzie na środku często Fezyjki sprzedają świeże zioła w koszach wiklinowych, kierujemy się na prawo. Parę kroków wąską uliczką i wychodzimy wprost na farbiarnie nici jedwabnych ale tez i starych ubrań.
Bardzo często osiołek na swym grzbiecie dźwiga - jak na zdjęciu - zabarwione na żółto motki nici. Zawiezie pewno do dzielnicy tkaczy gdzie ulokowała się większość przędzalni.
Praca wre, w kotłach gotuje się barwniki razem z nićmi, kotły stawia się przeważnie na butki gazowej a wodę pobiera ze źródeł które przepływają przez farbiarnię .
Nieczystości wylewa się wprost na środek uliczki, gdzie jak widzimy jest rynienka która wód spływa do kanałów.
Wychodząc z niewielkich farbiarni trafiasz wprost do dzielnicy kotlarzy (Sefarine) . Zanim jednak wjedziesz zna malutki placyk z pięknym starym platanem po środku / nielwie drzew znajduje sie wenatrz medyny/ .
i kolejne stoisko
Każdy sklepik ma w tyle tabliczkę z cenami a i zawsze podobiznę Jaśnie Panującego Mohameda VI
Fez to nie miasto gdzie na stołach królują najlepsze potrawy przyrządzone z ryb / patrz etykieta "Kuchnia" / ale są w medynie i nowym miesicie stoiska gdzie można zjeść (przeważnie na wynos) smażone krewetki, podane w szarym papierze jak frytki lub sardynki grillowane a nawet restauracje gdzie można skosztować "tagjine" rybny.
Z targu rybnego, gdzie na środku często Fezyjki sprzedają świeże zioła w koszach wiklinowych, kierujemy się na prawo. Parę kroków wąską uliczką i wychodzimy wprost na farbiarnie nici jedwabnych ale tez i starych ubrań.
Bardzo często osiołek na swym grzbiecie dźwiga - jak na zdjęciu - zabarwione na żółto motki nici. Zawiezie pewno do dzielnicy tkaczy gdzie ulokowała się większość przędzalni.
Praca wre, w kotłach gotuje się barwniki razem z nićmi, kotły stawia się przeważnie na butki gazowej a wodę pobiera ze źródeł które przepływają przez farbiarnię .
Nieczystości wylewa się wprost na środek uliczki, gdzie jak widzimy jest rynienka która wód spływa do kanałów.
Wychodząc z niewielkich farbiarni trafiasz wprost do dzielnicy kotlarzy (Sefarine) . Zanim jednak wjedziesz zna malutki placyk z pięknym starym platanem po środku / nielwie drzew znajduje sie wenatrz medyny/ .
0 komentarze:
Prześlij komentarz