Listopadowy poranek zaczął się od zapakowania mat do spania, śpiworów, łopat, kilku walizek, wody i innych niezbędnych do przeżycia na pustyni produktów :). Rozpoczyna się nasza 8 dniowa wyprawa na Saharę przez góry Atlasu i oazy ...
"Jak to wszystko zmieścić !!! ??? " zdjęcie M.B.
Cel : skamieliny, ryty naskalne, zęby dinozaurów oraz inne skarby które mamy zamiar odkrywać podczas naszej wyprawy
PRZEZ PRZEŁĘCZ TIZN'T TISZKA W ATLASIE WYSOKIM
Szczyty Atlasu Wysokiego zasypane białym puchem, "łapiemy" śnieg obiektywem :)
(jest super! ) zdjęcie M.B.
Dalej droga prowadzi nas starym szlakiem karawan w stronę siedziby Panów Atlasu Wysokiego - Glaoua
Zanim docieramy do Kazby Glaoui, drogę przebiegają nam dziki a potem przekraczamy "rzekę" :)
W samym sercu wioski Telouet, stoi ( jeszcze stoi, gdyż przez lata był rozkradany i zostawiony na łaskę dżinów) dom Panów Atlasu Wysokiego ( kazba ). Teraz muzykę wykonuje tam wiatr, ze świstem wpada przez okna , po komnatach / pustych / w dziwnym tańcu pląsają turyści .
DZIEŃ DRUGI - PRZEZ GÓRY BEZ WODY!
Chłody poranek dobrze jest zacząć zupą z grochu i herbatką z piołunem :) Zupa z grochu (bisara) doprawiona ostra papryką (harrisa) rozgrzewa!
zdjęcie M.B.
" herbata musi się pienić, nikt ojeju pić nie będzie"-tak mówią Marokańczycy -więc spieniam ją i spieniam ....
Góry bez wody /Saghro/.
Wędrujemy naszym "Landkiem" jak po księżycu.
zdjęcie M.B.
I wydawałoby się iż na księżycu nie ma życia, a tu proszę! Spotykamy karawanę z mułami! :)
Oraz "ścigamy" się z dostawczym mercedesem. Nomadzi wiozą kozy do najbliższego miasta.
Mały handelek na szczytach Saghro :) a na straganie same kryształy! :)
zdjęcie M.B.
Zbieranie skarbów ukrytych w górach... może tam?
Każdy szuka jak umie:)
O ho ho!!! I proszę! znaleźliśmy kobrę! Uwaga! Nie wolno podchodzić !
a kawałek dalej skorpiona... i kto na kogo polował ?
Najlepiej w obliczu takiego zagrożenia szybko odejść w swoją stronę. Ich jad zabija....
Jedziemy wiec dalej przez góry bez wody, ale emocje związane z naszymi znajdami długo nas nie opuszczają, najlepiej będzie zatrzymać się na obiad w małej miejscowości N'kob. Zamawiamy same delikatesy z lokalnej kuchni:
- szaszłyki z wątróbki!
- oliwa i oliwki!
- sałatka marokańska!
- świeżo wypieczony chleb!
- migdały na deser i pomarańcze!
- herbata ze świeżym majerankiem!
zdjęcie M.B.
Oto prawdziwa uczta!
Z pełnymi brzuchami udajemy się na pustynie! Pod same wydmy Chebii!
DZIEŃ TRZECI - SAHARA
Obudziły nas silne promienie słońca, zapowiada się piękny listopadowy dzień :)
Kto żyw udaje się na śniadanie...z widokiem
Dzisiaj to dzień, kiedy rozpoczynamy poszukiwania skamielin. Okolice Erfoud, słyną z czarnych marmurów ,w których to utkwiły po wsze czasy stworzonka. Mieszkały w tych okolicach przed wyschnięciem oceanu. Możesz tu znaleźć amonity, otwornice a czasami trylobity . To zaczynamy!
Jak myślisz zmieści się do walizki ?
Do koszyka nie weźmiemy ale zdjęcie można zrobić :)
Pomiędzy tym martwym, zaklętym w głazy światem dostrzegliśmy mała żywą roślinkę, kwiatuszek pustynny...
Łowcy skarbów - wyruszamy dalej!
zdjęcie M.B.
Pustynia przy Ergu Chebii ma to do siebie iż zachwyca różnorodnością i w kolorach i w formach w jakich nam się ukazuje, raz hamada raz erg...
"Łapiemy" ją w obiektyw... aby zatrzymać na chwile jej ulotne zmieniające się piękno
trochę bardziej na prawo! ;) FOTO SAFARI !
Wytropiliśmy ślady po uczcie nomadów ! :)
I udajemy się w stronę granicy z Algierią
Wokół nas - jak okiem sięgnąć - cisza i pustka. Jesteśmy 20 km od granicy z Algierią, kierujemy się na południowy wschód. Nagle! Stop, wysiadać, koła ugrzęzły w miękkim piachu...
Każdy z nas pomaga jak umie :)
Piach nie chce puścić, może pomogą kamienie ?
W między czasie, kiedy mężczyźni zajmują się wyciąganiem auta z piachu, rozpoczynam piknik. Nic tak nie odgania złych duchów jak zapach dobrego jedzenia!
Zaczynam od herbaty, która musi być mocna jak życie, gorzka jak śmierć i słodka jak miłość ... dorzucam jeszcze garść majeranku :)
I udało się! Auto stanęło na 4 "nogi" a my jemy kurę w pomidorach :)
Pachniało tak iż nawet jaszczurka przybiegła dołączyć się do uczty :)
Słonko powoli chyli się ku zachodowi, piasek przybiera barwę purpury, fioletu. Wielbłądy wracają do domów z wypasu i my zmierzamy na nasz kolejny nocleg .. po środku pustyni...
DZIEŃ CZWARTY - TRASĄ RAJDU PARYŻ - DAKKAR
W Maroku życie toczy się na dachu, a poranna kawa na wysokościach inaczej smakuje :)
Mijamy wioskę ulepiona z gliny i podpatrujemy jak toczy się w niej życie.
a w miedzy czasie: spełniamy marzenia
" tak bardzo chciałem ułożyć kopczyk z kamieni..." :)
Zmierzamy stronę gór Kem Kem
Tu, w okolicy dawno, dawno temu hasały dinozaury, czy uda nam się znaleźć choćby jeden ząbek od nich ?
gdzie te ząbki?
Nie bójcie się, sprawdziłem, nie ma zębów, właśnie szuka ;)
Uff, po takich przeżyciach udajemy się dalej w drogę, ale włączył się w nas instynkt poszukiwaczy i co chwilę wysiadamy z auta, aby coś jeszcze znaleźć. O tu, o proszę , jest ślad, że w pobliżu są nomadzi!
Piec chlebowy do "tagine" ( garnek). Faktycznie, kawałek dalej obozowisko, pozwalają nam podejść, to idziemy się przywitać. W obozie, skromnym ale zaopatrzonym we wszystkie niezbędne do przeżycia produkty, witają nas kobiety. Nowo narodzony bobas gaworzy schowany w namiocie ( nie dobrze jest dzieci wystawiać na pokaz, szczególnie obcym).
Mężczyźni na wypasie ze zwierzętami.
Słonce już dawno przekroczyło Zenit, pora obiadu! Urządzamy więc piknik pod akcją :)
Po sjeście, przez wyschnięte koryta rzeki, jedziemy w zielony świat - do oaz przy rzece Draa.
DZIEŃ PIĄTY - DOLINA RZEKI DRAA - RYTY NASKALNE - W STRONĘ OCEANU!
Po nocy spędzonej w kazbie / warowni ulepionej z gliny/
udajemy się na spotkanie mieszkaniowców doliny rzeki Draa - Haratynów. Mijamy ogromne oazy ... lasy palmowe...
A jak smakują daktyle z rejony Tafilalet ?
zdjęcie M.B.
a palmy to wdzięczne modelki :)
Dzisiaj, przeprawiamy się w stronę Tata, Akka a celem jest Ocean! Dzień nam mija na łapaniu w kadr obiektywu korowych chwil, a w przerwach na herbatkach marokańskich, które jak tubylcy wypijamy w rekordowych ilościach, obserwując gwar uliczny i dzieląc się wrażeniami.
Niektórzy śpią :)
Pora na "przejażdżkę" w czasy prehistoryczne! Wyruszamy zobaczyć zobaczyć dowody, iż w zamierzchłych czas żył tu człowiek, zostawił po sobie ślady wyryte na kamieniach. Ale gdzie to jest ?
Mamy! Znaleźliśmy jakie zwierzęta biegały po tym terenie w zamierzchłych czasach .
gazele :)
DZIEŃ SZÓSTY - OCEAN!
Przez cały dzień towarzyszy nam "śpiew" Oceanu Atlantyckiego. Są to tonacje wysokie i niskie, wściekłe ryki i subtelne dźwięki.
Towarzyszą nam mgły, kolory, psy i koty.
Lucy / suka na zdjęciu / najbardziej lubi bagietki z masełkiem :)
W przerwach pomiędzy słuchaniem śpiewu fal i nic nierobieniem jemy ryby i owoce morza. Polecam mix , czyli smażone jak frytki kalamary, krewetki, sole i merlany.
A wieczorem cudownie jest usiąść na tarasie i obserwować "spektakl" wieczorny na niebie :)
DZIEŃ SIÓDMY
Wszystkie barwy Marrakeszu czyli nocny spacer po "soukach" ( targowisku) medyny .
i słynne poprzez swoje kolory czapeczki z Marrakeszu :).
DZIEŃ ÓSMY I OSTANI
W WYPRAWIE WZIĘLI UDZIAŁ : MARTINITOURS I 3 MUSZKIETERÓW
0 komentarze:
Prześlij komentarz