Recent Posts

niedziela, 29 stycznia 2012

Martinitours & wyprawa w poszukiwaniu skamielin - FOTO ZARYS WYPRAWY

DZIEŃ PIERWSZY: MALINOWY MARRAKESZ

Listopadowy poranek zaczął się od zapakowania mat do spania, śpiworów, łopat, kilku walizek, wody i innych niezbędnych do przeżycia na pustyni produktów :). Rozpoczyna się nasza 8 dniowa wyprawa na Saharę przez góry Atlasu i oazy ...



 "Jak to wszystko zmieścić !!! ??? "                                                        zdjęcie M.B.



Cel : skamieliny, ryty naskalne, zęby dinozaurów oraz inne skarby które mamy zamiar odkrywać podczas naszej wyprawy

PRZEZ PRZEŁĘCZ TIZN'T TISZKA W ATLASIE WYSOKIM


Szczyty Atlasu Wysokiego zasypane białym puchem, "łapiemy" śnieg obiektywem :)

                                                     (jest super! )              zdjęcie M.B.

Dalej droga prowadzi nas starym szlakiem karawan w stronę siedziby Panów Atlasu Wysokiego - Glaoua


Tędy, w czasach panowania Glaoui ( 1860 - 1960), zmierzali najznakomitsi  goście, aby bawić w pałacowych komnatach . Jedziemy i my!



Zanim docieramy do Kazby Glaoui, drogę przebiegają nam dziki a potem przekraczamy "rzekę" :)



W samym sercu wioski Telouet, stoi ( jeszcze stoi, gdyż przez lata był rozkradany i zostawiony na łaskę dżinów) dom Panów Atlasu Wysokiego ( kazba ). Teraz muzykę wykonuje tam wiatr, ze świstem wpada przez okna , po komnatach / pustych / w dziwnym tańcu pląsają turyści .



DZIEŃ DRUGI - PRZEZ GÓRY BEZ WODY!

Chłody poranek dobrze jest zacząć zupą z grochu i herbatką z piołunem :) Zupa z grochu (bisara) doprawiona ostra papryką (harrisa) rozgrzewa!



                                                                                                                              zdjęcie M.B.

" herbata musi się pienić, nikt ojeju pić nie będzie"-tak mówią Marokańczycy -więc spieniam ją i spieniam ....
                                            
Góry bez wody /Saghro/.


Wędrujemy naszym  "Landkiem" jak po księżycu.

                                                                                                    zdjęcie M.B.


I wydawałoby się iż na księżycu nie ma życia, a tu proszę! Spotykamy karawanę z mułami! :)


 

Oraz "ścigamy" się z dostawczym mercedesem. Nomadzi wiozą kozy do najbliższego miasta. 


Mały handelek na szczytach Saghro :) a na straganie same kryształy! :) 


                                                                                      zdjęcie M.B.

Zbieranie skarbów ukrytych w górach... może tam?


Każdy szuka jak umie:) 



O ho ho!!! I proszę! znaleźliśmy kobrę! Uwaga! Nie wolno podchodzić !


 a kawałek dalej skorpiona... i kto na kogo polował ? 


Najlepiej  w obliczu takiego zagrożenia szybko odejść w swoją stronę. Ich jad zabija....

Jedziemy wiec dalej przez góry bez wody, ale emocje związane z naszymi znajdami długo nas nie opuszczają, najlepiej będzie zatrzymać się na obiad w małej miejscowości N'kob. Zamawiamy same delikatesy z lokalnej kuchni: 

- szaszłyki z wątróbki!
- oliwa i oliwki!
- sałatka marokańska!
- świeżo wypieczony chleb!
- migdały na deser i pomarańcze!
- herbata ze świeżym majerankiem! 

                                                                                                                  zdjęcie M.B.
 Oto prawdziwa uczta!


Z pełnymi brzuchami udajemy się na pustynie! Pod same wydmy Chebii!




DZIEŃ TRZECI - SAHARA


Obudziły nas silne promienie słońca, zapowiada się piękny listopadowy dzień :) 
Kto żyw udaje się na śniadanie...z widokiem 




Dzisiaj to dzień,  kiedy rozpoczynamy poszukiwania skamielin. Okolice Erfoud, słyną z czarnych marmurów ,w których to utkwiły po wsze czasy stworzonka. Mieszkały w tych okolicach przed wyschnięciem oceanu. Możesz tu znaleźć  amonity, otwornice a czasami trylobity . To zaczynamy!



Jak myślisz zmieści się do walizki ? 



Do koszyka nie weźmiemy ale zdjęcie można zrobić :)


Pomiędzy tym martwym, zaklętym w głazy światem dostrzegliśmy mała żywą roślinkę, kwiatuszek pustynny...




Łowcy skarbów - wyruszamy dalej! 

                                                                                                            zdjęcie M.B.

Pustynia przy Ergu Chebii ma to do siebie iż zachwyca różnorodnością i w kolorach i w formach w jakich nam się ukazuje, raz hamada raz erg...


"Łapiemy"  ją w obiektyw... aby zatrzymać na chwile jej ulotne zmieniające się piękno




trochę bardziej na prawo! ;) FOTO SAFARI !


Wytropiliśmy  ślady po uczcie nomadów ! :)


I udajemy się w stronę granicy z Algierią




Wokół nas - jak okiem sięgnąć - cisza i pustka. Jesteśmy 20 km od granicy z Algierią, kierujemy się na południowy wschód. Nagle! Stop, wysiadać, koła ugrzęzły w miękkim piachu...




Każdy z nas pomaga jak umie :)




Piach nie chce puścić, może pomogą kamienie ? 



W między czasie, kiedy mężczyźni zajmują się wyciąganiem auta z piachu, rozpoczynam piknik. Nic tak nie odgania złych duchów jak zapach dobrego jedzenia!
Zaczynam od herbaty, która musi być mocna jak życie, gorzka jak śmierć i słodka jak miłość ... dorzucam jeszcze garść majeranku :)

I udało się! Auto stanęło na 4 "nogi" a my jemy kurę w pomidorach :)




Pachniało tak iż nawet jaszczurka przybiegła dołączyć się do uczty :) 




Słonko powoli chyli się ku zachodowi, piasek przybiera barwę purpury, fioletu. Wielbłądy wracają do domów z wypasu i my zmierzamy na nasz kolejny nocleg .. po środku pustyni...




DZIEŃ CZWARTY - TRASĄ RAJDU PARYŻ - DAKKAR


W Maroku życie toczy się na dachu, a poranna kawa na wysokościach inaczej smakuje :)



Mijamy wioskę ulepiona z gliny i podpatrujemy jak toczy się w niej życie.


a w miedzy czasie: spełniamy marzenia

                                     " tak bardzo chciałem ułożyć kopczyk z kamieni..."  :)
                       
  Zmierzamy stronę gór Kem Kem


prawo, lewo, prawo lewo....?



Tu, w okolicy dawno, dawno temu hasały dinozaury, czy uda nam się znaleźć choćby jeden ząbek od nich ?



gdzie te ząbki?

O! jest  "dinozaur"!!! :)


Nie bójcie się,  sprawdziłem, nie ma zębów, właśnie szuka ;)


Uff, po takich przeżyciach udajemy się dalej w drogę, ale włączył się w nas instynkt poszukiwaczy i co chwilę wysiadamy z auta, aby coś jeszcze znaleźć. O tu, o proszę , jest ślad, że w pobliżu są nomadzi!



Piec chlebowy do "tagine" ( garnek). Faktycznie, kawałek dalej obozowisko,  pozwalają nam podejść, to idziemy się przywitać. W obozie, skromnym ale zaopatrzonym we wszystkie niezbędne do przeżycia produkty, witają nas kobiety. Nowo narodzony bobas gaworzy  schowany w namiocie ( nie dobrze jest dzieci wystawiać na pokaz, szczególnie obcym).
Mężczyźni na wypasie ze zwierzętami.


Słonce już dawno przekroczyło Zenit, pora obiadu!  Urządzamy więc piknik pod akcją :)



Po sjeście,  przez wyschnięte koryta rzeki, jedziemy w zielony świat - do oaz przy rzece Draa.




DZIEŃ PIĄTY - DOLINA RZEKI DRAA - RYTY NASKALNE - W STRONĘ OCEANU! 

Po nocy spędzonej w kazbie / warowni ulepionej z gliny/ 



udajemy się na spotkanie mieszkaniowców doliny rzeki Draa - Haratynów. Mijamy ogromne oazy ... lasy palmowe...



A jak smakują daktyle z rejony Tafilalet ? 

                                                                                             zdjęcie M.B.
                     
a palmy to wdzięczne modelki :)



Dzisiaj,  przeprawiamy się w stronę Tata, Akka  a celem jest Ocean! Dzień nam mija na łapaniu w kadr obiektywu korowych chwil, a w przerwach na herbatkach marokańskich, które jak tubylcy wypijamy w rekordowych ilościach, obserwując gwar uliczny i dzieląc się wrażeniami.


Niektórzy śpią :) 



Pora na "przejażdżkę" w czasy prehistoryczne! Wyruszamy zobaczyć zobaczyć dowody, iż w zamierzchłych czas żył tu człowiek, zostawił po sobie ślady wyryte na kamieniach. Ale gdzie to jest ? 



Mamy! Znaleźliśmy jakie zwierzęta biegały po tym terenie w zamierzchłych czasach .


 gazele :)


DZIEŃ SZÓSTY - OCEAN!

Przez cały dzień towarzyszy nam "śpiew" Oceanu Atlantyckiego. Są to tonacje wysokie i niskie, wściekłe ryki i subtelne dźwięki.



Towarzyszą nam mgły, kolory, psy i koty.




Lucy / suka na zdjęciu / najbardziej lubi bagietki z masełkiem :)



W przerwach pomiędzy słuchaniem śpiewu fal i nic nierobieniem jemy ryby i owoce morza. Polecam mix , czyli smażone jak frytki kalamary, krewetki, sole i merlany.




A wieczorem cudownie jest usiąść na tarasie i obserwować "spektakl" wieczorny na niebie :)


DZIEŃ SIÓDMY

Wszystkie barwy Marrakeszu czyli nocny spacer po "soukach" ( targowisku)  medyny .


i słynne poprzez swoje kolory czapeczki z Marrakeszu :).

DZIEŃ ÓSMY I OSTANI



:)

W WYPRAWIE WZIĘLI UDZIAŁ : MARTINITOURS I 3 MUSZKIETERÓW





0 komentarze:

Prześlij komentarz